Klub Czytelniczy "Nad Lipą" w 2015 r.
3 grudnia — Jurij Andruchowycz, Dwanaście kręgów
„Piszę dla idealnego czytelnika, który tak samo zna moją twórczość jak ja sam. I wszystko rozpozna. Prowadzę z nim cały czas grę”.
Te słowa znakomicie oddają klimat powieści Dwanaście kręgów Jurija Andruchowycza (poety, prozaika, eseisty i tłumacza),
który gościł niedawno w Gorlicach podczas Festiwalu Literackiego im. Zygmunta Haupta. Autor wciąga czytelnika w grę, która fascynuje
i hipnotyzuje. To quasi-kryminalna, pasjonująca opowieść o współczesnej Ukrainie, gdzie „wszystko, czego sobie życzymy, o czym
myślimy i czego się spodziewamy, z pewnością nam się przydarzy. Sęk w tym, że zawsze za późno i zawsze jakoś inaczej”.
Powieść Andruchowycza, za którą otrzymał Nagrodę Lipskich Targów Książki oraz Literacką Nagrodę Europy Środkowej Angelus,
to zagadka, która „nie zmusza do myślenia. Zmusza do otwarcia duszy i umysłu; wkroczenia w inną przestrzeń, inny wymiar”.
Miejscem akcji jest tajemniczy pensjonat położony w Karpatach na połoninie Dzyndzuł. W Karczmie Na Księżycu może się wiele
zdarzyć. Zumbrunnen, Jarko Mahik (reżyser, który ma nakręcić reklamę Balsamu Warcabycza), poeta Artur Pepa, jego żona
Roma Woronycz, jej córka Kołomeja — to tylko niektóre z barwnych postaci pojawiających się w powieści ukraińskiego pisarza.
Świat realny jest przeplatany wizjami sennymi. Nad całością zaś unosi się duch łemkowskiego poety Bohdana Ihora Antonycza,
którego twórczość jest bardzo bliska Andruchowyczowi (pisał o nim doktorat). Pisarz, widząc w nim idola na miarę Morrisona
czy Hendrixa, tworzy jego fikcyjną biografię. Ta faktyczna była zbyt pospolita, np. śmierć w wieku 28 lat na skutek powikłań
po zapaleniu płuc. Zdecydowanie ciekawiej jest pokazać, że razem z kochanką popełnił samobójstwo, pozostawiając w żałobie
narzeczoną. Przecież ktoś, kto pisał: „W ten wieczór pełen wiosny chodźże ze mną do karczmy na księżycu wypić okowity”
nie może być taki zwyczajny. Dwanaście kręgów to niewątpliwie hołd dla Antonycza i jego twórczości. Dla czytelnika
natomiast okazja do zainteresowania się poetą, o którym chyba niewielu słyszało. Na kartach powieści urzeka niespotykana
zabawa językiem. Andruchowycz bawi się słowami, w swoim stylu dowolnie formułuje mechanizm literacki (jak syntaktyczną
plastelinę). „Niczym jakiś Andy Warhol, któremu wszystko wolno”.
Dwanaście kręgów to niełatwa lektura, zwłaszcza dla tych, którzy od niej zaczną poznawanie twórczości
Andruchowycza. Zdania na jej temat były podzielone — nie wszyscy klubowicze podjęli intertekstualną grę. Pani Elżbieta
Walczyk-Sarkowicz zwróciła uwagę na turystyczny aspekt powieści: „Nie wiemy, po co wędrujemy (…). Czyżbyśmy i bez
wędrówek mieli za mało samotności?” i przygotowała dla klubowiczów swoistą ściągawkę z tego, co wyróżniało tytułowe
dwanaście kręgów. Jednak może warto podjąć ten wysiłek, odczytać wraz z Kołomyją dwanaście kręgów i zrozumieć, że
ten dwunasty to „krąg wieczności, początek i koniec w jednym. Alfa i Omega, my wszyscy razem i każde z osobna”. Nasze
grudniowe spotkanie, z uwagi na datę, miało oczywiście świąteczny charakter. A to dzięki obecności Mikołaja w osobie
Pana Leszka Chrapkiewicza, od którego otrzymaliśmy w prezencie gwiazdkowym… wiersz.
Na nadchodzący nowy rok życzę klubowiczom wszelkiego dobra, wiele czasu na lekturę, przyjemności i satysfakcji
z obcowania z książkami oraz e-bookami. Do siego roku! Następne spotkanie odbędzie się 14 stycznia 2016 roku. Serdecznie zapraszam.
Fotografie: © MBP Gorlice
29 października — Ja jako wykopalisko Jacek Fedorowicz
„Cześć pracy — przywitało mnie coś o nieokreślonej płci. Kobieta zgniótł mi rękę w stalowym uścisku
i powiedział: Delegacja z terenu? Dawajcie chodźcie — i działaczka poszedł przodem, prowadząc
mnie do kasy. Należy nadmienić, że dawajcie nie było wezwaniem do dania delegacji. Dawajcie było uniwersalnym
słowem posiłkowym, różniącym się jednak od innych słów posiłkowych tym, że umieszczane było w miejscach zupełnie
zbytecznych, na ogół przed każdym czasownikiem, który i tak dałby sobie radę bez posiłków. Dawajcie chodźcie,
dawajcie wejdźcie, dawajcie weźcie czy dawajcie dajcie”.
„To się dzisiaj świetnie czyta, wiem po sobie. Wpadł mi po latach w ręce maszynopis na przebitce. Mogłem podejrzewać,
że to mój tekst, ale jak zacząłem czytać od środka, to absolutnie nie skojarzyłem z niczym, co sam napisałem,
dopóki nie odkryłem, że to ja jestem bohaterem tej książki i sprawdziłem okładkę — wtedy mi się dopiero przypomniało,
że to był tekst mojej pierwszej w zamyśle książki” — wspomina Jacek Fedorowicz. W 1972 roku Fedorowicz,
już wówczas bardzo popularny, napisał wspomnienia z czasów młodości. Tekst został jednak odrzucony przez
wydawcę i trafił ostatecznie do domowych archiwów. Odnaleziony po latach, został opatrzony odpowiednimi
komentarzami „z perspektywy”. Książka ma strony żółte i białe. Żółte — to stary tekst z roku 1972, zatytułowany
Jak zaczynałem. Dotyczy czasów, gdy Jacek Fedorowicz zaczynał, był artystą, malarzem, grafikiem, panem
redaktorem, prawdziwym aktorem, estradowcem. Najobszerniej Fedorowicz opowiada o jednej z enklaw
umiarkowanej swobody, jaką była za Bieruta i za Gomułki gdańska PWSSP — o życiu malowniczym, wesołym, choć biednym.
Jacek Fedorowicz — rysownik, konferansjer, redaktor i kabareciarz legendarnego Bim-Bomu — w swoich
wspomnieniach opowiada o czasach studenckich, działalności w teatrze Bim-Bom, pierwszych doświadczeniach
dziennikarskich i estradowych. Wspomina bujne życie kulturalne w PRL-u, kiedy „byliśmy najweselszym
barakiem w Demoludach”, a bohaterami niezliczonych anegdot są, oprócz samego autora, m.in. Bogumił
Kobiela, Stanisław Bareja i Zbigniew Cybulski. Książka jest cennym świadectwem obyczajowości, ograniczeń
zdeterminowanych istniejącym wtedy ustrojem, zwłaszcza z powodu cenzury. Stanowi nader interesujący
i rozrywkowy powrót do przeszłości. Dyskusja nad książką Fedorowicza na spotkaniu Klubu była
bardzo ożywiona. Opinie klubowiczów różniły się, jednak większość uznała ją za trafnie wybraną
na smętną, jesienną porę. Doceniono rzadko spotykany i ujmujący czytelników dystans autora do samego
siebie, przejawiający się w potraktowaniu postaci Jacka Fedorowicza z autoironią i humorem. Książka
Ja jako wykopalisko jest dostępna w Wypożyczalni dla Dorosłych. Polecamy.
W dalszej części spotkania omówiono sprawy organizacyjne, wybrano klubowe lektury na kolejne miesiące.
Następne spotkanie odbędzie się 3 grudnia. Tym razem porozmawiamy o książce Dwanaście kręgów Jurija
Andruchowycza, który gościł niedawno w Gorlicach na Festiwalu Literackim im. Zygmunta Haupta. Zapraszamy.
Agnieszka Wrońska Katarzyna Marchwica
Fotografie: © MBP Gorlice
24 września — Letni domek Marcia Willett
Minęło lato, zakończył się sezon wakacyjny, ale nasz klub postanowił jeszcze przez chwilę odsunąć od siebie codzienność
i przenieść się do Exmoor, małego dworku, w którym na ujawnienie czekają rodzinne sekrety rodzeństwa:
Matta i Imogen.
Książkę Marcii Willett uznano za trafnie wybraną na okres letniej kanikuły. Jest lekka i relaksująca, ale nie
inspiruje specjalnie do dyskusji. Ot, czytadło, które czyta się szybko, ale równie szybko się o nim zapomina,
i które pozwala na relaks „w sielskim uroku wiejskiego krajobrazu”. Klubowicze też czasem muszą odpocząć
od wielkiej literatury. Z poczucia obowiązku zrelacjonowano główny wątek powieści związany ze skrywaną
przez lata rodzinną tajemnicą, a także charaktery bohaterów na ogół budzących sympatię. Książki Marcii Willett
nie spisujemy całkowicie na straty. Możemy ją polecić czytelnikom, którzy lubią poczytać o rodzinnych perypetiach
i tajemnicach, a tacy na pewno się znajdą.
W dalszej części spotkania omówiono sprawy organizacyjne oraz wybrano książkę na następne spotkanie,
które się odbędzie 29 października. Będziemy rozmawiać o publikacji Jerzego Fedorowicza Ja, jako wykopalisko.
Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
18 czerwca — Znaki szczególne Paulina Wilk
Znaki szczególne to kolejna, po głośnym debiucie Lalki w ogniu. Opowieść z Indii,
bardziej osobista książka Pauliny Wilk. Autorka, urodzona w 1980 roku, dorastała w wirze ustrojowych przemian
i właśnie o tym okresie swojego życia opowiada w najnowszej książce. Generacja współczesnych trzydziestolatków
to ostatnie pokolenie PRL-u, a zarazem pierwsi obywatele wolnej Polski. Wychowani w poczuciu równości
i oswojeni z niedostatkiem, dorastali w atmosferze rywalizacji i wielkich szans. Autorka próbuje odpowiedzieć
na pytania: „Kim są?”, „Jakie są ich znaki szczególne?”, „Czy czują się wolni i spełnieni?”.
Nasza koleżanka Urszula Brach, rówieśniczka autorki, przygotowała obszerną opinię o książce, która opowiada
o jej pokoleniu. Według niej z monologu bohaterki dowiadujemy się, jak wyglądało typowe dzieciństwo i wchodzenie
w dorosłość w PRL-u, ale też, jak transformacja wpłynęła na losy rodziny i sąsiadów. Autorka dokonuje porównania
życia przed zmianą ustroju i po zmianie. Co ciekawe, dostrzega wiele niekorzystnych zjawisk: niepewność jutra,
rozpad więzi sąsiedzkich i rodzinnych, brak poczucia wspólnoty społecznej, ostrą rywalizację w zakładach pracy,
a nawet już w szkole, brak wolnego czasu, życie w ciągłym napięciu, drastyczne różnice majątkowe. A z drugiej
strony: otwarcie na świat, możliwość robienia kariery i prowadzenia własnej firmy.
Reprezentant starszego pokolenia Olek Szary dokonał bardziej krytycznej analizy utworu. Zwrócił uwagę
na publicystyczny charakter wypowiedzi autorki i brak jakiejkolwiek literackości. Ponadto wytknął jej brak własnych,
oryginalnych spostrzeżeń dotyczących następstw transformacji. Zauważył też nietypową budowę utworu —
brak dialogów, fabuły, portretów psychologicznych. Podkreślił, że czytelnicy obcują jedynie z narratorką —
osobą samotną, rozczarowaną życiem, przebywającą na wewnętrznej emigracji, przekonaną, że nie istnieje żadna
publiczna sprawa, pod którą pragnęłaby się podpisać. Następnie, ku uciesze uczestników, miała miejsce prezentacja
pamiątek z okresu PRL-u zebranych przez Danutę i Leszka Chrapkiewiczów.
Zainteresowanych książką Pauliny Wilk informuję, że można ją wypożyczać w Czytelni dla Dorosłych.
Zapraszam na następne spotkanie klubu, które się odbędzie 24 września 2015 r., jak zwykle w czwartek,
o godz. 16.00 w sali odczytowej Pod Sową. Podzielimy się wrażeniami z wakacyjnej lektury Letni domek Marcii Willett.
Życzę Klubowiczom i Czytelnikom słonecznych wakacji, a w razie deszczu ciekawych lektur.
Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
28 maja — literackim szlakiem do Zakopanego
Rok 2015 ogłoszono rokiem Witkiewiczów — Stanisława (seniora) i Stanisława Ignacego (Witkacego).
W ostatni majowy czwartek wyruszyliśmy więc w klubowym gronie na szlak literacki do Zakopanego.
Ważnym dla nas motywem do tego wyjazdu było zaproszenie Klubu przez Panią Annę Sztaudynger-Kaliszewiczową —
córkę wybitnego poety Jana Sztaudyngera — do rodzinnej, starej zakopiańskiej willi „Koszysta” pełnej pamiątek
i archiwów związanych z życiem i twórczością Jana Sztaudyngera. Podczas wizyty mieliśmy okazję obejrzeć wiele pamiątek,
fotografii i oryginalnych tekstów oraz książek reprezentujących spuściznę literacką po Ojcu naszej gospodyni,
pieczołowicie przechowywanych i pięknie wyeksponowanych przez Córkę. Jesteśmy bardzo wdzięczni za staropolską gościnność
i poświęcony nam czas i starania. Przed wizytą w willi „Koszysta” zwiedziliśmy siedzibę Jana Kasprowicza na Harendzie,
a także obejrzeliśmy wystawę zatytułowaną „Artyści i sztuka w Zakopanem” w Galerii Sztuki XX wieku.
Mieści się ona w willi Oksza przy ul. Zamoyskiego 25, której bryła została zaprojektowana przez Stanisława Witkiewicza.
Skorzystaliśmy z rzadkiej okazji obejrzenia kolekcji portretów Witkacego, a także obrazów Rafała Malczewskiego,
Zofii Stryjeńskiej i Wojciecha Weissa. Pełni wrażeń pożegnaliśmy Zakopane i pięknie ośnieżone Tatry.
Kolejne klubowe spotkanie odbędzie się 18 czerwca 2015 r. Zapraszam.
Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
16 kwietnia — Kobieta zamknięta w kamień Marty Fox
Marta Fox — pisarka, poetka eseistka, laureatka wielu nagród literackich. Autorka ponad dwudziestu książek, w tym bestsellerowych
Magda.doc, Święta Rita Od Rzeczy Niemożliwych oraz Coraz mniej milczenia. O dramatach dzieciństwa bez tabu.
Omawianą w klubowym gronie książkę Kobieta zamknięta w kamień uznano za lekturę dla trzech pokoleń kobiet,
choć oczywiście nie tylko. Znana z lekkiego, gawędziarskiego stylu autorka rejestruje kobiecą stronę codzienności,
doskonale oddając specyfikę „babskiego doświadczania świata”. Emilia, główna bohaterka Kobiety zaklętej w kamień,
pisarka w średnim wieku, cierpi na dziwną chorobę skóry, w wyniku której jej ciało stopniowo kamienieje.
Pozornie spełniona, zakochana w obecnym partnerze kobieta, matka dorosłych dzieci, zaczyna szukać źródła
choroby w swojej przeszłości. Wyrusza w podróż by stanąć twarzą w twarz z dramatyczną historią sprzed lat,
która wciąż rani ją i jej najbliższych. Ostatecznie historia Emilii okazuje się opowieścią o poszukiwaniu własnej
tożsamości i szczęścia. Zachęca do tego, aby nie przegapić żadnej szansy. A przede wszystkim pokazuje,
jak obudzić w sobie to, co często w nas martwe, uśpione, skamieniałe. Jak znów nabrać apetytu na życie.
W toku klubowej dyskusji o książce Marty Fox, podkreślono jej walory psychologiczne i literackie. Stwierdzono,
że ta lektura wymaga skupienia i pobudza do refleksji nad własnym życiem. Wplecione w narrację fragmenty
bloga zawierające szkice biograficzne na temat znanych osób — pisarzy i artystów, pobudziły zainteresowanie tymi
postaciami i zainspirowały niektóre klubowiczki do pogłębienia wiedzy o nich.
Następną klubową lekturą będzie książka Pauliny Wilk Znaki szczególne, dotycząca pokolenia współczesnych trzydziestolatków.
Porozmawiamy o niej w czerwcu. Natomiast 28 maja 2015 r. udamy się na turystyczno-literacką majówkę do Zakopanego.
W programie przewidziano zwiedzanie siedziby Jana Kasprowicza na Harendzie, galerii Oksza,
a także wizytę w willi Koszysta — rodowej siedzibie Jana Sztaudyngera.
Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
19 marca — Projekcja antydyskryminacyjnego filmu Niebieskoocy i dyskusja o uprzedzeniach rasowych i kulturowych
„Uczymy się być rasistami, to znaczy, że możemy się również nauczyć jak nimi nie być. Rasizm nie jest genetyczny”.
Jane Elliot
W ramach projektu Biblioteka Miejscem Spotkań Wielu Kultur w naszej Bibliotece odbywają się projekcje filmu
Blue-eyed ( Niebieskoocy). Dyskusyjny Klub Książki skorzystał z możliwości obejrzenia filmu i podyskutowania o nim.
Niebieskoocy to zapis warsztatów przeprowadzonych w 1995 roku przez Jane Elliott, jedną z najsłynniejszych amerykańskich trenerek
zajmujących się problematyką równości i antydyskryminacji. Elliott przeprowadziła eksperyment, mający uświadomić uczestnikom,
jak żyje się osobom dyskryminowanym. Doświadczenie polegało na podzieleniu osób uczestniczących w badaniu na dwie grupy według
nieistotnej i mało zauważalnej cechy fizycznej, jaką jest kolor oczu. Ludzie o niebieskich oczach zostali do celów badania uznani za grupę gorszą,
mniej inteligentną, mniej wartościową. Byli deprymowani i poniżani przez pozostałych. W filmie widać, jak działają mechanizmy
dyskryminacyjne, jak rodzą się uprzedzenia, jak łatwo niektórzy wchodzą w rolę prześladowców. Eksperyment skłania do refleksji
i w przejmujący sposób uświadamia, jak trudno jest żyć z poczuciem przynależności do gorszej grupy społecznej. Badanie trwa 2,5 godziny,
a większość uczestniczących w nim niebieskookich nie wytrzymuje złego traktowania. Jak więc czują się ci, którzy są dyskryminowani
przez całe życie?
W filmie pojawia się postać Martina Luthera Kinga, dzięki któremu m.in. w 1964 roku, czyli dopiero około stu lat po zniesieniu
niewolnictwa, została zakończona zinstytucjonalizowana segregacja rasowa. Podpisano wówczas ustawy gwarantujące równe prawa
obywatelskie dla wszystkich Amerykanów i zakazujące segregacji rasowej w szkołach, barach i pracy, ale problem rasizmu w Ameryce nie zniknął.
Po obejrzeniu filmu dyskutowaliśmy o tym w jakiej mierze zjawisko dyskryminacji dotyczy również realiów polskich.
Uczestnicy seansu przyznali, że ten problem istnieje także u nas. Jako społeczeństwo jesteśmy pełni uprzedzeń wobec innych,
zwłaszcza różniących się od nas kolorem skóry, wyznaniem, nietypowymi obyczajami. Często źle odnosimy się do tych, którzy
w hierarchii społecznej stoją niżej od nas, należą do mniejszości narodowościowych czy kulturowych. Warto pamiętać,
że dyskryminacja powoduje u jej ofiary, a zwłaszcza u dziecka, poczucie bezradności, strachu. Słowne ataki i odrzucające
traktowanie mogą mieć niszczycielski wpływ na osiągnięcia osób z grup mniejszościowych i marginalizować je w społeczeństwie.
Następne spotkanie klubu odbędzie się 16 kwietnia. Tym razem porozmawiamy o książce
Kobieta zamknięta w kamień Marty Fox. Zapraszam.
Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
26 lutego — Ślicznotka doktora Josepha Zyta Rudzka
Książka Zyty Rudzkiej, z wykształcenia psychologa, to właściwie psychologiczne studium starości.
Akcja powieści rozgrywającej się w domu starców dla osób będących ofiarami holocaustu jest
złożona prawie z samych dialogów. Jest w nich wiele autoironii i błyskotliwego czarnego humoru.
Klubowicze zwrócili przede wszystkim uwagę na to, że paradoksalnie byli więźniowie otoczonych
drutami obozów koncentracyjnych zostali pod koniec życia ponownie zamknięci i właściwie
ubezwłasnowolnieni. Ich egzystencja sprowadza się do codziennych czynności dotyczących higieny,
odżywiania, brania leków, spacerów na tarasie. Muszą się podporządkować regulaminowi, który obowiązuje
w zasadzie dla ich dobra. Nie wolno opuszczać terenu wokół domu, aby nie wpaść pod samochód,
nie wolno jeść czereśni by się nie zadławić itd. Zdarzają się „zrywy wolnościowe”, jak ucieczka
do miasta czy pisanie petycji do dyrektora w sprawie nie wyłączania w nocy telewizora. W pensjonariuszach
niekiedy budzi się chęć życia i wzajemna solidarność, zwłaszcza w przeciwstawianiu się bezduszności personelu,
skądinąd prawidłowo wykonującego swoje obowiązki. Na co dzień pensjonariusze mogą jedynie swobodnie
rozmawiać, snuć wspomnienia, a nawet... marzyć, choćby o czereśniach. Czytelnik jest wśród nich — słyszy ich rozmowy,
identyfikuje charakterystyczne postacie. Uwagę zwraca główna bohaterka Czechna, była więźniarka Auschwitz, na której doktor
Mengele przeprowadzał eksperymenty medyczne, w efekcie których straciła rękę. Ocaliła jednak życie, gdyż była młoda,
ładna i pewna siebie. Teraz też wierzy, że dbając o swój wygląd przetrwa dłużej niż inni. Stara się nawet podobać.
Wszyscy pensjonariusze chcą za wszelką cenę ukryć przed personelem swoje cielesne niedomagania, aby nie trafić
do owianego złą sławą „domku nad jeziorem”, który uważają za umieralnię. Klubowiczami wstrząsnął obraz „spokojnej” starości,
odmalowany przez Zytę Rudzką. Nikt by sobie takiej nie życzył. To, co najbardziej uderza w smutnej egzystencji pensjonariuszy,
to oddalenie od bliskich. Dzieci robią karierę, są za granicą, dobrze im się powodzi i często finansują pobyt rodziców w domu opieki.
Jednak to właśnie ich bliskości brak starym ludziom najbardziej. W klubowym gronie uznaliśmy, że właśnie młodym warto polecić tę książkę.
Następne spotkanie odbędzie się 19 marca 2015 r. w Sali „Pod Sową” MBP w Gorlicach.
W programie spotkania projekcja antydyskryminacyjnego filmu „Niebieskoocy”. Zapraszam.
Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
29 stycznia — Broniewski — miłość, wódka, polityka Mariusz Urbanek
Biografia tak kontrowersyjnej postaci, jaką był Władysław Broniewski, to trafna materia literacka dla klubu dyskusyjnego,
skupiającego osoby w większości pamiętające czasy realnego socjalizmu. Tego rodzaju lektury prowokują ciekawe
dyskusje na temat postawy człowieka wobec wydarzeń historycznych, przemian ustrojowych, a także jak w przypadku Broniewskiego,
również wobec osobistych tragicznych doświadczeń. Tak było i tym razem. Kol. Olek Szary w obszernej wypowiedzi o książce
i jej bohaterze zwrócił uwagę na trudny problem oceny pisarzy, którzy tworzyli w okresie realnego socjalizmu.
Niektórzy dawali się początkowo porwać bezkrytycznie idei komunizmu i opiewali w swych utworach literackich rewolucję
proletariacką i jej wodzów. Stopniowo jednak ich postawy ewoluowały pod wpływem rozczarowania otaczająca rzeczywistością.
Podobną transformację przebył Broniewski. Żarliwy piewca socjalizmu, którego wiersze recytowano na każdej akademii,
w pewnym momencie jako poeta odszedł w głąb siebie. Przyczyniły się do tego osobiste tragiczne przeżycia,
a zwłaszcza śmierć ukochanej córki. Powstały wówczas najbardziej wartościowe utwory liryczne wyrażające ból po
stracie dziecka i melancholijny zachwyt nad pięknem umiłowanego przez poetę Mazowsza.
Klubowicze docenili trud autora, który przedstawił swego bohatera w całej złożoności — jako wychowanego
w szlacheckiej tradycji młodego patriotę walczącego w Legionach, śmiałego dowódcę w wojnie polsko-bolszewickiej,
żołnierza armii Andersa, cieszącego się powodzeniem u kobiet silnego mężczyznę, a później piewcę socjalizmu,
słabego człowieka uzależnionego od alkoholu, a zarazem niezwykle utalentowanego, wrażliwego poetę i kochającego ojca.
Na zakończenie spotkania swoją starannie przygotowaną opinię o książce Mariusza Urbanka zaprezentowała kol. Urszula Brach,
oceniając ją bardzo pozytywnie, szczególnie ze względu na wykorzystane przez autora bogate materiały źródłowe, m.in. pisany
przez Broniewskiego w okresie udziału w wojnie polsko-bolszewickiej Pamiętnik — 1918-1922. Książka zawiera też kalendarium
życia poety i wiele mało publicznie znanych fotografii.
Zapraszam na następne spotkanie 26 lutego 2015 r. Tym razem porozmawiamy o książce Zyty Rudzkiej Ślicznotka doktora Josefa.
mentorka Agnieszka Wrońska
Fotografie: © MBP Gorlice
|